Rozmowy pozorowane
Pytani podczas konferencji o losy wspólnego biletu w stolicy Polski (obejmującego całą aglomerację) zarówno przedstawiciele KM, jak miasta, informowali niezmiennie, że „rozmowy trwają”.
Wyniki rozmów mogą jednak stanąć pod znakiem zapytania, jeśli wziąć pod uwagę wystąpienie „Rola komunikacji kolejowej w systemie transportowym Warszawy” Stanisława Plewaki ze stołecznego Biura Komunikacji. – W XIX wieku kolej wymuszała rozwój warszawskiej komunikacji miejskiej – mówił Plewako. Pierwszy, uruchomiony w 1866 r. tramwaj kursujący przez most Kierbedzia łączył dworce lewo- i prawobrzeżnej Warszawy: „Wiedenki” i Kolei Petersburskiej. W latach 30. XX wieku rolę tę przejęła kolejowa linia średnicowa. Także EKD (dzisiejsza WKD) wjeżdżała do centrum miasta. Praktycznie jednak kolej nigdy nie służyła przejazdom typowo miejskim, lecz dowoziła pasażerów z miejscowości podwarszawskich do różnych punktów stolicy. – Dziś jest podobnie – kontynuował Plewako. – Kolej nie „spotyka się” z komunikacją miejską. Przyczyną jest nie tylko brak synchronizacji rozkładów jazdy i wygodnych przejść między dworcami kolejowymi a stacjami metra (Warszawa Śródmieście, Warszawa Gdańska). Przyczyna jest prozaiczna: ekonomiczne myślenie pasażerów. Przewidywano na przykład, że będą oni chętnie dojeżdżać do stolicy szybkim pociągiem InterRegio z Legionowa, by się przesiadać na metro. To się nie sprawdziło, bo bilet miesięczny kolejowy na odcinku Legionowo – Warszawa kosztuje 92 złote, natomiast na całą sieć komunikacji miejskiej, łącznie z autobusami podmiejskimi – 90 zł. Kolej nie jest po prostu konkurencyjna! – dodał. Problem mógłby rozwiązać nowoczesny wspólny bilet, w korzystnej dla pasażera cenie. – Nie leży jednak w bezpośrednim interesie Zarządu Transportu Miejskiego, ani w ogóle władz miejskich dopłacanie kolei za przewóz pasażera podmiejskiego – powiedział na końcu otwarcie Stanisław Plewako.
Łatwo co prawda wskazać interes pośredni miasta: choćby zmniejszenie korków w stolicy. Nie da się jednak ściśle zbilansować „zysków” osiągniętych w tej dziedzinie z realnym kosztem dopłat. Toteż, jak na razie, zwycięża „rachunek uproszczony”, a rozmowy (pozorowane?) o wspólnym bilecie wloką się, nie przynosząc żadnego rezultatu.
Aleksander Bukowiecki
"Kurier PKP" nr 43 (2872) z 23 października 2005 r.
zob. też: "Pociągi w komórkach"